Kamerton ostrza topora Zrodził banitę oddechu W kajdanach śmierci Rozgniata członki swe Topazem i korundem na miazgę Dławi swym samokalectwem Jej trzewiami miażdżony Po piątym żebrze umknie Już poza świadomością Włócznią przeznaczenia Zamknięty ucieczki otwór W pozaumieralny niebyt Wibracji boskiej głoski